poniedziałek, 20 listopada 2017

Recenzja #116 - Początek walki o Rosie - Zdobyć Rosie. Początek gry - Kirsty Moseley + truskawkowe podgrzewacze Bispol






Opis fabuły

Nate Peters wiedzie życie pełne przelotnych romansów, dziewczyn na jedną noc, alkoholu i dobrej zabawy. Oglądanie szczęśliwego małżeństwa Anny i Ashtona sprawia jednak, że nachodzą go myśli o ustatkowaniu się. Po pewnym czasie agent SWAT dochodzi jednak do wniosku, że nie dorósł do poważnego związku, a i kandydatek jakoś brakuje. Pewnego dnia na horyzoncie pojawia się jednak Rosie - zadziorną, śliczną młodą kobietę, której... serce jest już zajęte. To czyni ją w oczach Nate'a jeszcze bardziej atrakcyjną, a przecież Peters nie odpuszcza. Musi ją zdobyć. Za wszelką cenę.


Opinia

Wydawnictwo HarperCollins okazało się na tyle uprzejme, że wysłało mi obie części Zdobyć Rosie. Dzięki temu (i wizycie na Targach Książki w Krakowie) uzupełniłam swoją kolekcję książek Kirsty Moseley, którą uważam za jedną z najlepszych autorek powieści młodzieżowych.
Głównym wątkiem jest oczywiście tytułowe zdobywanie Rosie i jej relacje z Natem. Oprócz tego w tle przewijają się wspominki o Ashtonie i Annie oraz relacjach rodzinnych głównych bohaterów. Prawie całą historię poznajemy z perspektywy Nate'a, który swoją osobowością nadaje powieści niesamowity charakter i klimat.


Pamiętacie, jak kiedyś narzekałam, że w historii Anny i Ashtona za mało mi Nate'a? No to się doczekałam! To właśnie jest prawdziwa radość - osobna książka dotycząca ulubionego bohatera! Nic a nic nie zmienił się on przez te kilka lat, które dzielą akcje powieści z duologii o córce prezydenta i jej ochroniarzu. Agent Peters nadal jest uroczym podrywaczem, chyba niezbyt zdolnym do głębszych uczuć. We wspaniały sposób możemy obserwować zachodzące w nim zmiany, to w jaki sposób dorośleje do roli, którą chce pełnić w życiu Rosie. Jego ukochana jest natomiast bardzo ciężko doświadczoną przez życie młodą kobietą. Tym razem to kobieta buduje wokół siebie mur, przez który trzeba się przebić. Jej obawy, wynikające z trudnej sytuacji życiowej, są w pełni uzasadnione, a mechanizm obrony przed uczuciami - sensowny i jakże dodający jej charakterku. Trochę męczyły mnie jej wahania w najważniejszych momentach - na jej miejscu w pewnej chwili po prostu porzuciłabym strach i dałabym szansę miłości. Głównych bohaterów jednak z całą pewnością da się polubić i nie miałabym nic przeciwko posiadaniu takich przyjaciół.


Świat, w którym rozgrywa się akcja powieści wydaje mi się trochę hermetyczny. Wszyscy mają wszędzie blisko i czytelnik został pozbawiony opisów przestrzeni. Świat Nate'a i Rosie (ten, w którym żyją, a także ten uczuciowy) jest jednak bardzo realistyczny i nie odbiega od naszej rzeczywistości. Autorka zastosowała tutaj także pewien ciekawy zabieg, który może trochę irytować, zanim się do niego przyzwyczaimy. Mam na myśli wspomnienie o jakimś wydarzeniu lub wyjściu i przeniesienie akcji o kilka dni później. O tym, co wydarzyło się podczas owego spotkania dowiadujemy się dopiero z rozmyślań bohaterów, które stanowią spore wyjaśnienie i dopełnienie akcji powieści.
Język użyty w powieści jest dość charakterystyczny dla tej autorki - trochę wulgaryzmów, dialogi, przemyślenia i subtelne sceny erotyczne. W tłumaczeniu przeszkadzało mi jedynie często używane słowo łobuz. Powieści Kirsty Moseley to dla mnie znakomita literatura młodzieżowa, po którą sięga ostatnio moja babcia 😂. Wiek czytelnika nie ma więc znaczenia, bo ta autorka pisze niezwykle przystępnie dla każdego pokolenia.
Wydanie wpasowuje się w zbiór wszystkich książek Kirsty Moseley, ale wydawnictwo jak zwykle popełniło ten sam błąd. Para modeli na okładce w ogóle nie przypomina książkowych bohaterów! Może kiedyś doczekam się wiarygodnego odwzorowania wyglądu postaci na okładce...


Podjęłam ostatnio współpracę z firmą Bispol, w związku z czym otrzymałam paczkę pełną świeczek i podgrzewaczy. Moje opinie na ich temat będą się pojawiały przy okazji recenzji książek, więc wypatrujcie uważnie, bo ja już wiem, że w te świeczuszki warto się zaopatrzyć! Przy lekturze i zdjęciach serii o Rosie towarzyszyły mi podgrzewacze o zapachu truskawkowym. Otrzymałam je w paku, gdzie znajduje się 18 sztuk - po 6 sztuk z każdego koloru. Podgrzewacze palą się naprawdę długo, a po ich zgaszeniu w pomieszczeniu przez kilka godzin unosi się woń truskawek. Jest to naturalny zapach, który nie drażni, ale pozwala się zrelaksować i przenieść myślami do lata, gdy te owoce można jeść prawie codziennie. Trzy wersje kolorystyczne pozwalają nam dopasować podgrzewacz do wystroju wnętrza. Myślę, że tyle malutkich świeczek jest świetną inwestycją, bo palą się długo i nie kosztują zbyt dużo. Polecam Wam więc zakup truskawkowych podgrzewaczy od Bispol, bo mi niezwykle mocno kojarzyły się z Rosie i Natem. Razem z powieścią Kirsty Moseley stworzyły idealnie dopasowany komplet, mały czytelniczy raj. Do zdjęć wykorzystałam także świeczkę o zapachu owoców leśnych kupioną w Pepco, ale jakość podgrzewaczy jest znacznie wyższa.
Ines de Castro



3 komentarze :

  1. Mam tę książkę na swojej liście. Mam nadzieję, że mi się spodoba. Co do świeczek zapachowych to je uwielbiam. Rzeczywiście tworzą z książką świetny komplet. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Próbowałem kiedyś czytać romansidła. Nie zgadzaliśmy się :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna książka. Na pewno przeczytam

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.